Ultrabieganie - Ruda Śląska 2009
Autor: Krzysztof Grzybowski, Data: 08.07.2009 r.
Po przyjeździe
z krótkiego wypoczynku połączonego ze zwiedzaniem Krakowa i okolic, zabrałem się do napisania sprawozdania z mego
udziału w 11 Międzynarodowym Rudzkim Ultramaratonie 24 Godzinnym, które były
zarazem 2 Mistrzostwami Polski w Biegu 24 Godzinnym.
Przygotowania do udziału biegu rozpocząłem z początkiem roku. Celem
podstawowym był udział i ukończenie zawodów, ale trening był głównie
ukierunkowany na pobicie własnego rekordu przed
21 lat ( Poznań 1988- 166,898 km ). Do tej pory na drodze do biciu rekordu stały fatalne
warunki atmosferyczne ( upały w Warszawie i Zamościu ), lub kontuzja ( Kraków ).
Liczyłem ze tym razem będzie lepiej i obejdzie się bez niespodzianek, a
przygotowania przebiegną bez zakłóceń. Okazało się jednak ze zrobiłem błąd
w treningu i cały cykl przygotowawczy musiałem w miesiącu marcu przerwać z
powodu kontuzji łydki, której nabawiłem się na zawodach w Smolnicy. Kontuzja
ta w późniejszym etapie treningów się odżywała i zakłócała moje dalsze
bieganie. W tej sytuacji o rekordowym bieganiu mogłem zapomnieć i głównym
moim celem było ukończenie zawodów z jak najlepszym wynikiem wybieganych kilometrów.
Zawody zaplanowano z 27/28.06.2009 w Rudzie Śląskiej w dzielnicy Nowy Bytom, gdzie w raz z żoną Krystyną udałem sie pociągiem. Podróż przebiegła beż niespodzianek i po 8 godz. jazdy zameldowaliśmy się na miejscu. Po krótkim poszukiwaniu zamówionych noclegów byliśmy na miejscu mieszczącego się w dzielnicy Chebzie. Spałem dobrze, więc obudziłem się wyspany i bojowo nastawiony do biegu.
W sobotę od samego rana było dosyć pochmurno, ale ciepło. Zapisy i cała
baza socjalna została usytuowana w hali sportowej oddalonej od linii startu o
około 400 m. Po załatwieniu wszystkich formalności i odprawie technicznej
postanowiłem udać sie na linie startu. Do biegu pozostało około pół godz.,
a tu mała niespodzianka - zaczął padać deszcz. Nie był duży, coś w
rodzaju mżawki, kapuśniaczka, ale towarzyszył on nam już ( z małymi
przerwami ) prawie do końca rywalizacji.
Start do biegu usytuowany został na Placu Jana Pawła II przy Urzędzie
Miejskim, a trasa pętli prowadziła ulicami: Placu Jana Pawła II, w lewo ul.
Niedurnego, w lewo ul. Markowej, w lewo ul. Objazdową do ul. Czarnoleśnej,
nawrót, w prawo ul. Smolenia, w prawo ul. Damrota i w lewo znów przez Plac
Jana Pawła II. Długość pętli wynosiła. 1372,60 m , posiadała atest PZLA i
była zamknięta dla ruchu pieszego i samochodowego.Dość płaska, z wyjątkiem dwóch
krótkich i łagodnych
podbiegów. W początkowej fazie biegu ( bynajmniej dla mnie ) były bez
znaczenia, ale później z upływem czasu dawały sie one coraz mocniej we
znaki. Dla dokładnego i - co ważne bez pomyłek - liczenia pokonanych pętli
zastosowano system Chipowy, a na trasie ustawiono dwa punkty kontrolne, w tym główny
punkt kontrolny w rejonie startu. Punkt odżywiania i odświeżania,
oraz ponumerowane krzesełka dla każdego uczestnika
biegu zostały ustawione w rejonie startu.
Po krótkim otwarciu biegu przez prezydenta miasta, punktualnie o godz. 12 nastąpił start do biegu. Rozpocząłem dość spokojnie i w równym tempie pokonywałem okrążenia. Początkowo je liczyłem, ale później całkowicie sie w tym pogubiłem. Dałem sobie z tym spokój, tym bardziej ze co godzinę były wykładane aktualne wyniki z przebiegniętych km i zajmowanego miejsca w zawodach. Wolno upływały godzinny, a mi biegło się nawet dobrze. Pomimo deszczowej pogody po czterech godz. mam pokonanych ponad 40 km. Jest dobrze, choć pomału czuję bieg w kościach. Do końca jeszcze "trochę" czasu i trzeba dobrze rozkładać siły, tym bardziej spodziewałem ze wkrótce powinien nastąpić pierwszy kryzys. Tempo lekko spadło, coraz częściej korzystałem z punktu odżywiania. A było z czego wybierać - izostar, woda, sok, coca cola, kawa lub herbata ( zwykła i miętowa ) ciasteczka, ciasto, banany, pomarańcze.
Tempo biegu
jest wolne, a miejscami ( głównie na wzniesieniach ) przechodzę - do krótkiego
- ale zawsze marszu. W 6 godz. biegu mam na "liczniku" ponad
56400 m. Nie jest źle, ale zmęczenie biegiem i warunki atmosferyczne robią
swoje. Poczułem bule łydki ( czyżby odnawiała sie kontuzja? ). Nie byłem
tego ciekawy, tylko szybko żona schładza mi łydkę lodem w sprayu, a po pokonaniu
paru okrążeń ( robiąc małą przerwę ) i udaję się na masaż. Daje
taki efekt że juz do końca zawodów mam bardzo małe byle łydki, a dla pewności
żona parę razu schładza mi łydkę lodem w sprayu. Do 12
godz. biegu nic wielkiego sie nie wydarzyło, oprócz tego ze tempo mojego biegu
uległo zwolnieniu, głównie dlatego, że miałem dłuższe odcinki chodzone.
Zrobiło się chłodniej. Nie czekając na wychłodzenie organizmu przebrałem
się w cieplejsze rzeczy. Na półmetku miałem pokonanych ponad 95 km i zajmowałem
39 miejsce. Po północy przyszedł pierwszy kryzys - byłem zmęczony, ale głównie
miałem ataki senności. Wynikały one z pewnością ze zmęczenia i pogody (
niskie ciśnienie ). Zrobiłem półgodzina przerwę. Dała efekt taki że
wytrzymałem jeszcze ponad godzinne trasie stosując system chodu i
marszu. Może jeszcze bym walczył z sennością i zmęczeniem, ale nie było
sensu, gdyż na pewno odbiło by się na ostatnich godzinach biegu ( jak się później
okazało miałem racje ). Decyzja wzięciu przerwy była tez podyktowana z
uwagi na żonę, która aktywność na punkcie- podawała mi
napoje, przygotowała i pomaga mi podczas zmiany ubioru, a także robiła
serwis zdjęciowy - spowodowała tez, że była mocno zmęczona.
Postanowiliśmy udać się na 2 godz. przerwę ( miedzy 2- 4 godz. ). Po
zgłoszeniu tego faktu, po trasie biegu doszliśmy do punktu zejścia, z kont już
blisko było do przygotowanej na taką sytuację halę sportową. Do odpoczynku
przygotowane był materace. Położyłem się i szybko zasnąłem. Sen był krótki,
ale widać dość "treściwy ". Po półtoragodzinnym śnie obudziłem
sie po chwilowym leżeniu wstałem i byłem gotowy do dalszego biegu. O dziwo! -
nawet mięśnia specjalnie nie zdrętwiały. Po przejściu na miejsce wyjścia z
trasy już mogłem bez problemu kontynuować bieg. Żona tez w miarę się wyspała
i była gotowa do serwisowania mi trasie.
Stosowałem system chodu i marszu sprawdzał sie co do joty. Chodu było mało i głównie na odcinkach podbiegów. Robiłem to w tych samych miejscach i trwało to do godz. 8. Po tej godz. nastąpił ostatni lekki kryzys, który spowodował że musiałem robić krótkie przerwy na punkcie i wydłużyć odcinki chodu. Trwało to około 2 godz. Taktyka jaką zastosowałem była jednak dobra, gdyż w tym czasie zamiast spaść (miej. 38 - 122433 m) o parę pozycji w klasyfikacji - awansowałem (miej. 36 - 134814 m) Dystans nie był rewelacyjny, ale choć na osłodę awansowałem w klasyfikacji generalnej. Rozpogadzało się, a ja poczułem nowy oddech. Coraz dłuższe były odcinki biegane, a chód tylko na podbiegach. Przed ostatnią godzina biegu awansowałem o jedna pozycje z 140316 m na "liczniku". Jak już pisałem co godzinę była wstawiana aktualna klasyfikacja. Po krótkiej analizie stwierdziłem, że w ostatniej godzinie biegu mogę awansować jeszcze o parę klasyfikacji i odeprzeć atak biegaczy z niższych miejsc. Czułem się dobrze i miałem chęci do biegania. Robiło się pogodnie, a momentami przez chmury przebijało słońce. Ruszyłem ostro na trasę. Zakładałem że w ostatniej godz. pokonam około 7 km, tak jak zrobiłem w poprzedniej, ale rywalizacja z Jaremą Dubieckim z Łodzi spowodowało to, ze się tak rozpędziłem pokonując aż 9 km i awansując na 32 miejsce. Trochę zaskoczony tym faktem dowiedziałem sie dopiero po zawodach, gdy otrzymałem dyplom ukończenia biegu z rąk Prezydenta Miasta Ruda Śląska. Zakończenie rywalizacji nastąpił w momencie sygnału gwizdkiem, po którym każdy uczestnik biegu zatrzymywał się. Po zaznaczeniu miejsca przez sędziów w którym się zatrzymania, udałem się na linię startu z kąt w raz żoną udałem się na halę sportową na zasłużony ( tak myślę ) odpoczynek i kąpiel. Wspólny obiad wszystkich uczestników biegu, osób zaproszonych i towarzyszących biegaczom wypadł okazale, a dania do stołu podawały dziewczyny w strojach ludowych. Zakończenie przebiegło sprawnie i szybko, a zaraz po tym organizatorzy własnymi samochodami zawozili wszystkich chętnych na dworzec kolejowy w Rudzie Śląskiej.
Wynik
uzyskany - 149332 m ( prawie 109 okrążeń ) mnie nie zadawalał choć od
samego początki zawodów wiedziałem że nie będzie lekko. Brak pełnego
wybiegania w okresie przygotowawczym spowodowanym kontuzją dał taki wynik a
nie inny. Przy pełnym przygotowaniu ( bez niespodzianek ) jest on do
poprawienia i na pewno postaram się go jeszcze poprawić z rekordem włącznie.
Pozostał mały niedosyt, ale i tak zakończyło sie nawet dobrym wynikiem,
nawet lepszym o 2 km z Krakowa 2008 r. gdzie były lepsze warunki pogodowe do
biegania. Zawody zostały bardzo dobrze przygotowane. Punkt odżywiania
był bardzo dobrze przygotowany, na którym każdy mógł znaleźć coś dobrego
do zjedzenia i napicia się. Były tez przygotowane dwa posiłki gorące z
których uczestnicy biegu bardzo chętnie korzystali. Organizatorzy robili
wszystko, aby uczestnikom w czasie biegu nic nie brakowało. Spikerka była
w super wykonaniu. i dodawała ona mi więcej siły do kontynuowania biegu.
Dobrym pomysłem było dla uatrakcyjnienia zawodów, wprowadzenie na trasę
rywalizację sztafet w biegu 4 godz. Każdy uczestnik wyjeżdżał z koszulką
pamiątkowa, medalem i dyplomem uczestnictwa, oraz nie zapomnianymi wrażeniami
wyniesionymi z przebiegu całych zawodów. Moje są bardzo pozytywnie i myślę,
że pozostali uczestnicy mają podobne.
Zaraz po zawodach w raz z żoną Krystyną pojechaliśmy pociągiem do Krakowa na 5 dniowe wczasy. Trzeba było dokończyć ubiegłoroczne zwiedzanie Krakowa i okolic. Wyprawa do Krakowa zakończyła się pełnym sukcesem. Pomimo zmęczenia biegiem zwiedzieliśmy w Krakowie Wawel, Łagiewniki, Kazimierz, Starówkę ( na kopcu Kościuszki byliśmy w ubiegłym roku ),a w okolicy Wieliczkę z wraz z kopalnią ( ponad dwie godz. zwiedzania ) i Zakopane.
Krzysztof
Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR
www.amator.fc.pl
bigfut@poczta.onet.pl
Lubuski Portal Biegowy
www.lubuskiportal.fc.pl
Korespondent Maratonów Polskich
www.maratonypolskie.pl
Strona rodzinna
www.grzybowscy.republika.pl
w
czym
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR,
bigfut@poczta.onet.pl www.amator.fc.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone