Wzorowy Maraton - Dębno 2002
     
Autor: Krzysztof  Grzybowski,  Data  21.04.2002 r

Na  maraton do Dębna  wybierałem  się  ze  synem  z  dużymi  obawami. Nie  przebiegana  zima  nie  napawała. nas optymizmem  co  do  przebiegnięcia  dystansu  maratonu.  Postanowiliśmy  się  wząść  „w  garść”  i   przez   ostatnie cztery   tygodnie jako tako  przygotować  się  do pokonania  maratonu   w  limicie  czasu  jakim było 4 godz.30 min. W okresie  przygotowawczym chcieliśmy  zaliczyć  Bieg  Sokoła  w Bukówcu Górnym co się nam w pełni nie udało, ponieważ  tylko na niego ja  pojechałem. W ostatnim tygodniu  przed maratonem  zrobiliśmy lekki trening  skupiając się głównie na odnowieniu sił po ostatnich tygodniach ostrego treningu.

Do  Dębna  ( oddalonego  40 km )  pojechałem  z  synem  już  w sobotę  po  południu. Tym  wyjazdem chcieliśmy załatwić  wszystkie  sprawy   związane  ze  zgłoszenie się, oraz  porozmawiać  z  dawno  nie  widzianymi   kolegami. Byliśmy  bardzo  ciekawi  jak  w  tym  roku  wywiążą   się  organizatorzy  ze  swego  zadania. Podczas  wjazdu  do centrum  Dębna,  natrafiliśmy  na  trwające akurat  tam  biegi  młodzieżowe. Służby porządkowe szybko  i  sprawne
skierowały  nas do Domu Kultury, gdzie na jego terenie przygotowano bezpłatny parking dla uczestników maratonu Pobranie kart i wizyta u lekarza, oraz załatwienie pozostałych formalności okazały się samą przyjemnością. Badania przed  startowe   wykonywane  przez  trzech  lekarzy  mnie  lekko zaskoczyły, choć  z   taką  sytuacją  się  już  raz spotkałem.  Można  tez  było  się   spodziewać  ze  organizatorzy  chcący   zlikwidować  kolejki  z  poprzednich lat
zastosują  te  rozwiązanie. Chwała  i  za  to!   Po   załatwieniu   wszystkich  formalności  w  sekretariacie  maratonu dostaliśmy  reklamówki  z  gadżetami ( pamiątkową koszulkę,  teczkę  z  regulaminem biegu, skarbonkę w kształcie pieca gazowego firmy Buderus )

Sala  widowiskowa  była  już przygotowana  na przyjęcie gości, w drzwiach stojące dziewczęta   gorąco zapraszały do  wejścia  do  środka  i  napiciu  się  herbaty,  kawy,  lub  wody  mineralnej.  W  czasie  degustacji   można  było przyjacielskim  gronie obejrzeć filmy video z  zeszłorocznej  edycji  biegu.

Nie byliśmy dawno w Dębnie ( ostatni maraton ), więc postanowiliśmy wyjść na miasto. Miasto od ubiegłorocznego pobytu  nabrało  więcej   kolorytu. Więcej  chodników  położonych   polbrukiem,  odmalowane  elewacje  domów, ładnie  wykonane  trawniki  dawały  miastu więcej  blasku. Będąc w centrum  trafiliśmy na sklep, w witrynie którego zrobiona  została  wystawa trofeów które przypadną  zwycięzcom maratonu. Największą uwagę zwróciliśmy jednak na rzecz  która była  ustawiona  na samym  środku. Była to  tabliczka  i  certyfikat „Złoty Bieg” nadany przez serwis  Maratony Polskie.  Wyglądało to efektownie.

Po powrocie z  miasta do Domu Kultury, porozmawialiśmy chwile  z  spotkanymi  tam  znajomymi. Nie czekając na Past Party wróciliśmy w domowe pielesze. Byliśmy na miejscy o godz. 19 .

Do Dęba wróciliśmy  następnego  dnia z  własnymi  kibicami  na półtora godziny  przed  startem. Nie musieliśmy się spieszyć z przyjazdem, ponieważ wszystkie formalności mieliśmy załatwione, a do startu starczyła  mała  rozgrzewka. Za to w domu w dniu startu  można było w łóżku dłużej  poleżeć. Warunki  pogodowe były prawie idealne ( za duża wilgotność powietrza) – około 10 stop. pochmurne  niebo i  lekki wiatr. Po krótkiej  rozgrzewce ustawiłem się wraz
z synem z tyłu stawki, dając z przodu miejsce asom maratonu. Nam się nigdzie nie spieszyło.

Nie będę opisywał biegu, bo pokonaliśmy trasę maratonu  dość równo, z tym  ze  miałem lekki kryzys 25 km, który szybko minął i mogłem bez problemu kontynuować bieg z coraz szybszą końcówką. Syna zaś dopadły  bóle nóg (w szczególności kolana )  na 29 km, na którym  musieliśmy  się  rozstać. Dał  sobie  z  tym  problemem  świetnie radę,
 pokonując maraton 7 min za mną.

Chciałbym poruszyć inną sprawę – otoczkę całego biegu.

Start do biegu był  niesamowity. Tłumy kibiców dopingowało nas na  odcinku  paruset  metrów. Przy takim dopingu aż  nas  podrywało do szybszego  biegu. Z  takim  dopingiem  spotykam się  tylko  raz  w  roku – właśnie w  Dębnie. Przebiegłem  już  „trochę” maratonów, ale  nigdzie nie spotkałem się  z  takim  dopingiem,  w  czasie biegu, oraz  na ostatnich metrach maratonu.

Świetnym  pomysłem  było rozdanie  na  trasie biegu  list  startowych. W  tym  momencie  biegacze  dla  miejscowa społeczność  kibicujących  na  trasie,  przestali  być anonimowi.  Dopingując przez  wymienianie  imienia, lub miasta z  którego  maratończyk  pochodził  jeszcze bardziej mobilizował do walki  z  pokonaniem  dystansu.

Punkty  odświeżania  dobrze  zaopatrzone ( isostar, herbata, pomarańcze, cytryny, ciastka, czekolada, banany itd. ) a  także punkty  medyczne  i odświeżania. Do tego  szybka i sprawna obsługa na nich.

Trasa  w  większości  prowadząca  lasami (osłonięta  przed wiatrem i słońcem), malownicza, dawały  gwarancję  zew razie niekorzystnych  warunków  atmosferycznych,  biegacze  będą  je  mniej odczuli.

Największa  jednak  niespodzianka  czekała  na  wszystkich  dopiero  na  mecie:  medale, sprzęt  do biegania  firmy Buderus ( koszulka i spodenki ), mata  zapobiegająca  wychłodzeniu  organizmu ( firmowy Isostara ), którą okrywał każdego  biegacza. osobisty  opiekun, gotowy w  każdej chwili do wszelkiej  pomocy. Czułem się na  mecie  nie jak zawodnik  który przebieg  w końcówce biegu, lecz  niczym zwycięzca. Przygotowany masaż, prysznice, oraz gorąca
zupa, kiełbasa, chleb, ketchup ( wszystkiego pod dostatkiem )

Dodatkowo  pełna  torba  żywności  regeneracyjnej  na drogę  powrotną:  soki, isostar, piwo, pomarańcze, cytryny, czekolada, herbatniki, jabłka, soki owocowe. Świetne suchy prowiant  dla osób na daleką drogę powrotną.

Czasy uzyskane przez ze mnie i syna Piotra  w  XXIX  Maratonie Dębno 2002  -  3:35:38  i  3:42:47  -  przyjęliśmy z  wielką  ulgą  i  radością,  gdyż  uzyskanie  ich  po  tak  słabym  zimowym  wybieganiu  ( treningu ),  w  ostatnich przygotowań  przygotowań  przed  maratonem graniczył z cudem.

Maraton  w Dębnie jest wzorcowym  maratonem  w  Polsce, z  którego inni powinni brać przykład. Kładzie tam się duży  nacisk na opiekę nad maratończykami, żeby  pobyt  tam był dla  nich  przyjemnością, a  wyjeżdżając, maraton ten został im długo w pamięci. Bo mi i moim kolegom on  na pewno baaaardzo długo zostanie  w pamięci.

Mówiąc jednym słowem: organizacja na szóstkę z plusem. I tak trzymać !!!



Krzysztof Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR
http://www.amator.and.pl/
bigfut@poczta.onet.pl
korespondent serwisu Maratony Polskie
http://www.maratonypolskie.pl


Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania   AMATOR, 

bigfut@poczta.onet.pl    www.amator.fc.pl    Wszelkie prawa zastrzeżone