XII Bieg Solidarności – moja
rocznica
Autor:
Krzysztof Grzybowski, Data 05.09.2001r.
Początkowo nie planowałem pisać o tym biegu, lecz późniejsza świadomość, że rok temu, sprawozdaniem z niego rozpocząłem swoją „twórczość pisarską”, spowodowała obowiązek napisania artykułu z tej okazji. Drugi powodem było to, że bieg ten jest ze względów sentymentalnych mi bardzo bliski. Jestem jedną z kilku osób, które przyczyniły się do jego powstania. Z tego tez względu brałem udział w wszystkich jego edycjach.
W nocy przyszła zmiana pogody, zachmurzyło się i okresami zaczął padać drobny deszczyk. Było parno i chłodek który przyjąłem zadowoleniem, gdyż miałem dość upałów w czasie biegów ( Gdańsk ).Istniała tylko obawa że się może na dobre rozpadać, cały urok i atmosfera biegu szlak trafi. Jednak mieliśmy „trochę” szczęścia ale o tym później.
Na imprezę tą wybrałem z żoną Krystyną i synem Piotrem, oraz z kolegami Gorzowskiego Towarzystwa Miłośników Biegania AMATOR. Start i meta usadowiona został, a przy Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcącej przy ulicy Czereśniowej. W szkole umieszczono biuro zawodów do którego się udaliśmy. Formalności związane z zapisem przebiegły sprawnie, wiec mamy więcej czasu do porozmawiania z kolegami. Po przebraniu udaliśmy się do pobliskiego Kopernika na rozgrzewkę. W tym czasie przeprowadzony został bieg dla wszystkich chętnych na dystansie 2600 m. Na alejowych ścieżkach trzeba było się dobrze rozgrzać przed tak szybkim biegiem. A miałem ochotę powalczyć z moimi „odwiecznymi” rywalami z Grand Prix. Dawno nie biegałem szybkości ale czułem, że we mnie drzemie jakaś energia, którą musiałem wyzwolić.
Na starcie tuż przed sygnałem do biegu zapoznałem się na żywo ( do tej pory tylko przez internet ) Waldemara Krzysztofa ziomka, Gorzowianina, który obecnie przebywa w Poznaniu. Umówiliśmy się że dłużej porozmawiamy po biegu, gdyż akurat teraz trzeba było się skupić na biegu. Po oficjalnym przemówieniu nastąpił ostry start. Pierwsze 500 m ruszyłem dość mocno, trzymając się czołowej grupy biegaczy. Widząc że tempo jest za szybkie, lekko zwolniłem. W tym czasie dogonił mnie syn Piotr i rywal z mojej kategorii wiekowej Walery Kowalewski z Kostrzyna. Biegniemy tak z kilometr razem. Syn postanawia ruszyć do przodu. Jak postanowił tak zrobił. Po paru minutach biegu doganiają nasz dwóch biegaczy. Najgorsze było to że jeden z nich to rywal z kategorii wiekowej z którym dzisiaj miałem bardzo dużą ochotę wygrać. Jego widok podziałał na mnie jak czerwona płachta na byka. Zwiększyłem tempo. Pierwszy mały podbieg. Pokonuję go nie zmieniając tempa , a następnie lekko je zwiększam (takie pokonywanie nie dużych wzniesień ostatnio trenowałem). Dało to efekt taki że rywale zostali parę metrów z tyłu. Po nie długim pościgu doganiają mnie. Biegniemy znowu razem. Dobiegamy do następnego lekkiego podbiegu. Powtarzam tą samą taktykę co poprzednio. Zostają znowu z tyłu, lecz po próbach dogonienia mnie, sztuka ta im się nie udaje. Doganiam syna i biegnę z nim parę minut. Dopinguję go do zwiększenia tempa, bo rywale niebezpiecznie się do nas zbliżyli. Odpuszcza, stwierdzając, ze jest nie przygotowany do biegnięcia cały bieg w takim tempie. Ruszam do przodu. Był to ostatni sygnał, gdyż już czuło się ich oddech na plecach. Przyspieszenie dało taki efekt, że na półmetku miałem nad nimi przewagę około 100 m. Do 7 km biegło się mi bardzo dobrze. Po minięciu tego kilometra poczułem lekkie zmęczenie. Miałem sporą przewagę, więc mogłem sobie pozwoli na mały luksus zwolnienia tempa biegu. Postanowiłem zaoszczędzić trochę sił na końcówkę. Raptem niespodziewanie usłyszałem ze ktoś mnie goni. Przyszło mi na myśl: czyżby rywale? Po spojrzeniu kontem oka do tyłu stwierdziłem że to nie oni, lecz świetna biegaczka, maratonka Maria Kawiorska z Pszczewa. Postanowiłem dotrzymać Jej kroku, co okazało się trudnym zadaniem. Po przebiegnięciu około 500 m, musiałem jednak „podziękować za współpracę” i zwolnić tempo. Starałem jeszcze biegnąc tuż za nią, lecz musiałem odpuścić. Mogłem tego tempa nie wytrzymać i w końcówce „spuchnąć ” A to nie wchodziło w rachubę. Tak dobiegłem na ostatnie 500m do mety. Rywale z tyłu tylko trochę do mnie się zbliżyli ( po biegu powiedzieli mi, że w tym czasie stoczyli miedzy sobą walkę ) Przed sobą miałem jednego biegacza, lecz było za blisko do mety żebym mógł go dogonić. Spokojnym tempie nie zagrożony minąłem linię mety. Czas – 37:28 jest dobry, lecz mam wątpliwości czy na pewno było10 km. Byłem zadowolony przede wszystkim z tego ze poprawiłem czas z poprzedniego roku o prawie 1 minutę, biegnąc na tej samej trasie. Za chwile na metę wpada syn Piotr z kolegą. Po krótkim rozbieganiu ( w tym czasie bieg kończyła żona Krystyna) udałem się do szatni.
Tuż przed zaplanowanym na placu przed szkołą uroczystością zakończenia biegu rozpadał się deszcz, więc cała uroczystość przeniesiono pod zadaszenie wejścia do szkoły. Po nagrodzeniu zwycięzców w klasyfikacji generalnej kobiet i mężczyzn, oraz w kategoriach wiekowych, ( także w biegu na 2600m ) odbyło się losowanie nagród rzeczowych. Głównymi nagrodami były dwa rowery. Tym razem szczęcie uśmiechnęło się do syna Piotra, któremu przypadła jedna z głównych wygranych. Nagród do losowania było tak dużo że prawie wszyscy coś otrzymali. W godzinę po biegu był gotowy już komunikat końcowy. Po przeglądnięciu jego okazało się, ze organizatorzy nie ustrzegli się błędów. Gdzieś na początku klasyfikacji organizatorzy przesunęli czasy o jednego zawodnika. Tą wersję potwierdziło mi paru zawodników, którym czasy tez się nie zgadzały. Na wynikach biegu czas mój był lepszy o 22 sekundy ( 37:06 )
Bieg posiadał parę mankamentów :
- bieg przeprowadzano przy ograniczonym ruchu, nadzorowanego przez
policję.
Były momenty, że trzeba było wykonać manewry między
samochodami, co
mogło skończyć się nawet wypadkiem,
- brak pryśniców , gdzie zawodnicy mogliby się umyć przed droga powrotną do
domu,
- brak oznakowania kilometrów na trasie,
- błędy w komunikacie końcowym, pomimo że „zaprzęgnięto’ do tego komputer,
Do plusów biegu można zaliczyć:
- brak wpisowego,
- szybkie przeprowadzone zakończenie biegu,
- wydanie komunikatu końcowego,
- dużo nagród do losowania,
- przeprowadzenie biegu dla wszystkich chętnych na krótszym dystansie
(2600 m)
Reporterskiego obowiązku przekazuję, że XII Bieg Solidarności wygrał Mariusz Gąsiorek ( Piła ) wyprzedając Józefa Podberewskiego ( Gorzów Wlkp. ) i Adama Musiała ( Krzyż ). Wśród pań wygrała Maria Kawiorska ( Pszczew ) pokonując Wiolettę Szczebak ( Piła ) i Joannę Groczałę ( Strzelce Kraj. )
Członkowie Gorzowskiego Towarzystwa Miłośników
Biegania AMATOR ukończyli bieg na następujących miejscach:
- Krystyna Grzybowska - miejsce 45 w czasie 54:42 – 3 miejsce w
kat. wiek pow.30 lat,
- Mariusz Uniczko – 9 miejsce - czas: 35:02 – 4 w kat wiek. 20-29
lat,
- Zbigniew Szwedek – 12 - czas 36:12 – 4 w kat. wiek
30-39 lat,
- Tomasz Jałowski – 13 – czas 36:35 – 5 w kat. wiek 30-39 lat,
- Krzysztof Grzybowski - 17 – czas 37:06 – 6 w kat. wiek.
40-49 lat,
- Piotr Grzybowski - 19 – czas 38:12 – 5 w kat. wiek
20-29 lat,
- Grzegorz Miłota - 23 - czas 39:06 – 7 w kat.
wiek 30-39 lat,
- Marian Moszko – 42 – czas 53:16 – 13 w kat. wiek 40-49 lat.
Czasy i miejsca podane zostały według komunikatu końcowego zawodów.
Całą imprezę biegową można podsumować pozytywnie, gdyż błędy, lub niedociągnięcia nie rzutowały na przebieg przeprowadzonych zawodów, a że panowała w tym czasie prawie rodzina atmosfera będę ją wspominał z przyjemnością i na drugi rok na pewno wystartuję, a przy okazji do udziału w nim Was zapraszam !!!
Krzysztof Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania AMATOR
www.amator.and.pl/
bigfut@poczta.onet.pl
Korespondent serwisów Maratony
Polskie
www.maratonypolskie.pl
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania AMATOR,
bigfut@poczta.onet.pl www.amator.fc.pl Wszelkie prawa zastrzeżone