DESZCZOWY MARATON SZTAFET " GŁĘBOKIE 2001 "
Autor : Krzysztof Grzybowski, Data : 08-08.2001r..

Tradycyjnie  w  miesiącu   sierpniu  po  raz  czwarty  wybrałem  się  wraz   członkami  GORZOWSKIEGO TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW BIEGANIA „AMATOR” na OŚRODKU WYPOCZYNKOWYM „GŁĘBOKIE”  k/MIĘDZYRZECZA  ( woj. Lubuskie ). Członkowie Towarzystwa  pojechali tam tez żeby uczcić pierwszą  rocznicę  powstania,  rozpoczynając  swą  działalność biegową właśnie tu na Głębokim od startu w Maratonie Sztafet „Głębokie 2000” O wspaniałej atmosferze rozgrywanych tam imprez biegowych w  ramach  trzydniowych  festynów  przekonałem  się  już  prędzej  biorąc  udział  w  Sztafecie  750 km  na 750-lecia  nadania Praw Miejskich Miastu Międzyrzeczowi. w 1998 r, w Sztafecie 24 godzinnej w 1999 r., oraz Maratonie Sztafet i biciu rekordu w Sztafecie 12-godzinnej w 6 osobowych składach w 2000 r. Znając organizatorów biegu  w osobach: kierowniczki O.W GŁĘBOKIE DOROTY JADCZAK, KRZYSZTOFA KOCHANA   z   MIEDZYRZECKIEGO   KLUBU   BIEGACZA,  oraz   pomysłodawcy,   organizatora i  prowadzącego  całą  imprezę  JERZEGO RUDNICKIEGO, byłem pewny że bieg ten tradycyjnie będzie bardzo udany. I nie pomyliłem się, ale o tym później.

Na  Ośrodek Wypoczynkowy  położony  malowniczo wśród lasów nad jeziorem Głębokim przyjechaliśmy pociągiem. Na miejscu  zastaliśmy jak przed rokiem przygotowane namioty wojskowe z łóżkami polowymi w pobliżu startu, a zarazem mety. Do startu pozostało niewiele czasu ( 40 min ) postanowiliśmy nie zwlekać tylko  szybko  ustalić  skład  dwóch  zespołów.  „Pech”  chciał,  ze  do  pierwszego  zespołu  kandydowało 6 biegaczy,  z  których  chcieliśmy  stworzyć  bardzo  dobry  zespól, który powalczyłby o czołową pozycję. Z  tym  składem  mieliśmy  duże  szansę.  Musieliśmy  jednego z  nas przenieś do drugiego zespołu, lecz nie chciałem  sam  decydować.  Po  krótkiej  dyskusji ( czas  naglił ) syn  Piotr  postanowił  poświęcić  się  dla Towarzystwa  i  na  ochotnika  przeszedł  do  drugiego  zespołu. Ustaliliśmy,  że  zespoły będą  składać  się z następujących osób:
Pierwszy  zespół  –  MARIUSZ  UNICZKO,  ZBIGNIEW  SZWEDEK,  MARCIN  JASKOWSKI, TOMASZ  JAŁOWSKI  i  KRZYSZTOF GRZYBOWSKI, Drugi  zespół  –  GRZEGORZ  MIŁOTA, PIOTR  GRZYBOWSKI, AGNIESZKA  GRZYBOWSKA, KRYSTYNA  GRZYBOWSKA  i  MICHAŁ  KOZAKIEWICZ.

Widać po składzie drugiego zespołu ze był prawie rodzinny. Tylko tam mnie brakowało :-(( Po  szybkim wypisaniu  kart  zgłoszeniowych ,  poszłem  załatwić  szybko  formalności, a  w tym czasie już przygotowywały  się  pierwsze  zmiany: Mariusz  Uniczko – pierwszy zespól  i Grzegorz Miłota zespół nr 2.

Do  biegu  zgłosiło  się 15 sztafet. Sztafety  składały się  z 5 zawodników i miały do pokonania 34 pętle po około 1215 m.  Jedynie  zawodnikom,  którzy  wystartowali  jako  pierwsi  dołożono  885 m,  żeby łączny dystans  miał długość klasycznego maratonu. Zespoły rywalizowały w klasyfikacji generalnej, oraz w trzech kategoriach:  OPEN, 4 + 1( przynajmniej  jedna  kobieta w składzie ) i + 200 ( suma lat członków zespołu musi   przekroczyć   200  lat .  Trasa   biegu   wytyczona    została   na   terenie  ośrodka,   a   warunkiem sklasyfikowania  zespołu  było pokonanie przez  każdego członka zespołu minimum 4 pętli. Pozostała część dystansu  można  było  pokonać  w  dowolny sposób  z  tym,  ze  liczba pokonanych okrążeń prze jednego zawodnika   nie  mogła  być  mniejsza   niż  dwa.   Każda  drużyna  miała  obowiązek  biegać  w  koszulka sponsorów otrzymanych w czasie zgłoszenia, które po biegu przechodziły na własność drużyn.

O  godzinie 17  przy  temp. około 30 stopni, przy  wysokiej  wilgotności  powietrza i sporej duchocie przy braku  wiatru, na trasę biegu  ruszyli  przedstawiciele  pierwszych  zmian. Od  samego prawie początku na czoło biegu  wysunęły się dwa zespoły: OW  „Głębokie” i  POL-S-E  z  Zielonej  Góry,  które  do  końca walczyły  o  zwycięstwo. Za  nimi  podążali  pozostałe  zespoły. Nasze dwa zespoły po trzech okrążeniach były  w  pierwszej szóstce  i  w  tym  momencie nastąpiła „katastrofa”. Członek pierwszej zmiany drugiego zespołu  pomylił trasę, spychając zespół  na  ostatnie  miejsce  z  dużą  stratą  do  przedostatniego  miejsca. Mimo  tak dużego niepowodzenia  zespół  nie  zrezygnował  z  kontynuacji  biegu i z ambicją prawdziwego sportowca  walczył  do  końca. Pierwszy  zespół na trzeciej  zmianie  po pięknym biegu Marcina przesunął się na trzecią pozycję.

Gdy  kończyły  bieg  trzecie  zmiany ( około  godziny  biegu )  nad  ośrodkiem  rozpętało  się  istne  piekło. Nad   Głębokim  przeszła   gwałtowna  burza   z   porywistym   wiatrem  w  ciągu   niecałego  kwadransa spowodowała  powstanie olbrzymich kałuż  wody, które bardzo utrudniały kontynuację biegu. Mimo tego zawodnicy  nie  przerwali  biegu. Pozytywnym  efektem  przejścia  nawałnicy  był spadek temp. i rześkość powietrza co uczestnicy zawodów przyjęli z dużą ulgą.

Czwarta  i  piąta   zmiana  pierwszego   zespołu  miała  dość  utrudnione  zadanie,  trzeba  było  utrzymać, wywalczoną   pozycje  pomimo  panujących  niekorzystnych  warunków.  Na  czwartej  zmianie  Tomek Jałowski  wykonał  zadanie  na  piątkę  utrzymując  wywalczoną  przewagę. Przyszła  kolej na mnie jako zawodnika  piątej  zmiany. Wiedziałem,  ze  mamy  kilka  minutową  przewagę  nad  czwartym zespołem. Miałem   „tylko”  za   zadanie  ją   dalej   utrzymać.  Warunki   atmosferyczne  bardzo  mi   odpowiadały biegaczowi  zaprawionego w biegach  w  różnych warunkach  terenowych  i  atmosferycznych. Mając to na  uwadze, lekko  spięty,  ruszyłem  na  trasę. I już po pierwszych stu metrach niespodzianka.  Przed de mną ukazał się prawie 30 m odcinek trasy całkowicie zalany wodą. W mgnieniu  oka podejmuję decyzję – dużymi  susami pokonuję ten odcinek biegu. Wydawało się ze to pójdzie łatwo, lecz  musiałem  włożyć sporo  wysiłku, bowiem  okazało się,  ze  niepozorna  kałuża  miała głębokość powyżej kostek. Pełnymi butami   wody   musiałem  kontynuować  bieg  dalej,  ale  czułem   jakby   ktoś  przywiązał   mi  do  nóg kilogramowe odważniki. Pomyślałem – „nie  ma, ze boli, rywale mogą być tuż tuż”. Ruszyłem do  przodu rozpędzają  się, czułem, że pomału ubywa  mi  wody w butach. Radość była krótka – na trasie wyrastają następne kałuże ( nieco  mniejsze) , a  po pokonaniu  pierwszej pętli  musiałem  ponownie się  „zanurzyć” wspomnianej  na  wstępie  kałuży. I  tak cztery  razy. Co  okrążenie  to  pokonywałem je co raz szybciej. Widać  z  tego,  ze miałem  wprawę  w  pokonywaniu   tej  trasy - a ze z kondycją  nie miałem problemu – kończąc  zmianę  utrzymałem  wywalczoną   przewagę  i  przekazałem  „pałeczkę”  pierwszej   zmianie. Osiągnięty czas 19: 11 na dystansie 4860m w tych warunkach nie był takim złym osiągnięciem. Warunki pogodowe z minuty na minutę poprawiały się.

Drugi  zespół  w  tym czasie walczył o zajęcie jak najlepszego  miejsca, co było dość trudnym  zadaniem do wykonania. Po ukończeniu  przez  zespół  pierwszej  kolejki  zmian,  główny  ciężar  biegu  przejął na swoje  barki  syn  Piotr. Ustawił  On  taktykę  biegu  zespołu  i  wziął  na  siebie  większość  pozostałych kilometrów  do  przebiegnięcia. Taktyka  ta  przyniosła  szybko  efekty  w  postaci opuszczenie ostatniej pozycji.

W drugiej  części  zawodów   postanowiliśmy  w  zespole  pierwszym  ze  przyjmiemy  taktykę  kontroli przebiegu  rywalizacji  na  trasie. Do  pierwszej  i  drugiej  mieliśmy  za  dużą  stratę, ale  trzecia  pozycja była  w  zasięgu  naszych   możliwości.  Kontrola  polegała   na  obserwacji  co  się  dzieje  tuż  za   nami i  w  razie  zagrożenia  naszej  pozycji   podejmować  decyzje  kto  z  nas  zaistniałej  sytuacji  pobiegnie. A  za   nami  dużo  zmian   następowało. Trwała  tam  „zażarta”  walka  o  czwartą  pozycję  po  miedzy trzema   zespołami. W  tym  czasie  przewaga nasza  wzrosła.  Moje  pojawienie  na  trasie  było o wiele lepsze, ponieważ  biegłem  już  bez  spięcia  i  bez dużych kałuż  do pokonania ( szybko one parowały ). Miałem  do pokonania  dwa okrążenia, a ze  miał  był  to  mój ostatni  występ,  więc  pobiegłem bardzo szybko nie oszczędzając się. Biegło mi się kondycyjnie wspaniale, a swoją  zmianę pokonałem w bardzo dobrej  formie  żartując na  mecie – „Chyba jednak nie dałem wszystkiego z siebie, bo za dobrej formiebieg ukończyłem”

Do  mety  pozostało  nam  już  tylko 4 okrążenia. Po moim  biegu  przewaga  nie uległa zmianie, więc już do końca zawodów nie  zmienialiśmy  ustalonej na początku kolejności wchodzących członków ekipy na zmianę.  Już  dość  spokojnie  mogliśmy  kontynuować  bieg,  tym  bardziej  że  do  „boju”  ruszył  jeden z  najlepszych z naszej ekipy - Mariusz, a drugi z nich Marcin był w rezerwie gdyby goniące nas  zespoły zbliżyły  się do  nas  niebezpiecznie  blisko. Okazało się  że nie zaistniała  taka  potrzeba, więc na ostatnie dwa  okrążenia  wystartował  według  planu  Zbyszek. Gdy  miał  już  tylko  jedno do  pokonania, nasza pozostała  czwórka  udała  się  na  ostatnie 100 m  przed metą,  żeby wspólnie razem wbiegnąć na  metę. Chwila  niecierpliwych oczekiwań  na Niego i  jest !!!. Chwytamy się  za ręce  wbiegamy razem na  metę. Koniec !!!  Trzecie miejsce  w  klasyfikacji generalnej i Open. Czas - 2:38:36. Jak na te  warunki  nawet nie taki zły, choć rok temu osiągnęliśmy czas o 6 minut lepszy. ( prawie idealne warunki )

W  tym czasie  z  dystansem walczyli jeszcze członkowie zespołu Amatora II. Ostatnie  sześć  okrążenia podzielili  miedzy siebie dwójka najszybszych członków zespołu: Piotrek i Grzegorz. Była realna  szansa na  dogonienie  następnego  zespołu. Trzy pierwsze  miał do  pokonania Grzegorz, a cały  bieg  kończyć miał  Piotrek. Taktyka  ta  o  mało  się  nie  zakończyła  sukcesem.  Brakło dwóch  minut do osiągnięcia sukcesu. Szkoda, a  tak  im  się  to należało za ambicje i wole walki.. Pomimo niepowodzenia na starcie biegu  i  dużej straty do następnej drużyny - wydającej się beznadziejnej sytuacji - zespól podjął  walkę, którą kontynuował do końca. BRAWO IM ZA TO !!!

Początkowo organizatorzy planowali zrobić zakończenie imprezy przy ognisku koło plaży, tak jak było w   poprzednim  roku.  Opady  deszczu  z  powodowały,  że  całe  zakończenie  trzeba  było  przenieś w  pobliżu  startu  i  mety. Ceremonia  zakończenie biegu  i  wręczenia  nagród wypadło okazale i była ukoronowaniem  zmagań  biegaczy  z  dystansem  i  pogodą. Wejście  na  podium, wręczenie rywalom i  nam  pucharów  przy  świetle  kamer i błysku fleszy aparatów fotograficznych robiło wrażenie. Czuło się  jakby  stało  się  na „pudle”  imprezy  rangi  olimpijskiej,  lub mistrzostw świata. A puchar był duży i robił swym wyglądem wrażenie. Po wręczeniu pucharów  i  reklamówek z koszulkami pamiątkowymi i  upominków od  organizatorów  w  klasyfikacji generalnej i poszczególnych kategoriach, ufundowano dwa  specjalne  puchary  dla  najstarszej  drużyny  i  tej w której biegło najwięcej kobiet. Drugi puchar ufundowany przez REDAKCJĘ  GAZETY  LUBUSKIEJ otrzymał nasz drugi zespół w którym biegła moja  żona  Krystyna  i  córka  Agnieszka. Po  ceremonii  wręczenia  pucharów, odbyło się  losowanie dodatkowych  nagród wśród  wszystkich uczestników biegu. Bieg i zakończenie spotkało się z sporym zainteresowaniem  wypoczywających  tam  turystów. W  czasie  biegu  gorącym  dopingiem  zachęcali biorących udział biegaczy do jeszcze większego wysiłku.

Podsumowując  imprezę  należy   podkreślić,  że  organizatorzy  dołożyli   wszelkich  starań  ( pomimo dużych  kłopotów  finansowych ) żeby  impreza  się odbyła, a  uczestnicy czuli się jak u siebie w domu. Przygotowano  wojskowe  namioty  z  łóżkami  polowymi,  gdzie  w  czasie trwania  biegu zawodnicy mogli   odpocząć,   a   po  zakończeniu    imprezy   przenocować  do   rana   (  z  czego  dużą   chęcią skorzystaliśmy  i  bawiliśmy  się  do  późnych  godzin  nocnych, ale  to  temat  na  inny  artykuł ). Kierownictwo  ośrodka   umożliwiło  wszystkim   uczestnikom   bezpłatny  wjazd  własnym  środkiem lokomocji   na   teren   ośrodka   i   skorzystanie   z   pola  namiotowego.   Po  biegu  była  możliwość skorzystania  z  łazienki  i  kąpieli  pod  prysznicem.  Każda  drużyna podczas dokonywania zgłoszenia otrzymała  numery  startowe  i  prowiant (  słodycze  i  owoce  ),  oraz  talony  na  gorący  posiłek  po zakończeniu biegu( grochówka z dużą wkładką ).

Atmosfera biegów odbywających  od  1998 roku  powoduje,  że co roku przyjeżdżam  tam z  wielką przyjemnością.   OŚRODEK    WYPOCZYNKOWY   „GŁĘBOKIE”.   Położony   jest malowniczo  nad  czystym  jeziorem Głębokie  z  sporym  „zapleczem”  –  domek  i  campingowe, pola namiotowe, wypożyczalnia  sprzętu  wodnego,  restauracja, oraz  spora  ilość  barów czynna  do  późnych  godzin nocnych  (  bardzo  przystępne  ceny  ) sprawia,  ze  co  roku   przyjeżdżam  tam  z  całą   rodziną   na weekendy  i  urlopowy wypoczynek.

                   POLECAM – WARTO PRZYJECHAĆ !
 

Krzysztof Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR
www.amator.and.pl/
e-mail: bigfut@poczta.onet.pl
tel.( 095 ) 736-90-48
  


   Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania   AMATOR, 

bigfut@poczta.onet.pl     www.amator.fc.pl    Wszelkie prawa zastrzeżone